Czy tylko dla mnie ten film był niesamowicie nierówny? Siedziałem zażenowany tylko po to żeby za chwile wybuchnąć śmiechem, by jeszcze później przejść do głupio ckliwej sceny, która później zamieniała się w autentycznie ciekawy i w pewien sposób poruszający moment. Choć przyznam, że ostatecznie oglądało się całkiem przyjemnie. Dobrych momentów ostatecznie było więcej :)
Dokładnie tak. Miałem tak samo. Chciałem napisać podobny komentarz ale mnie ubiegłeś. ;)
Dodam że polski tytuł mnie przeraża, ma mniej wspólnego z filmem niż słynne już tłumaczenie Szklana Pułapka/Die Hard.
To bardzo ciekawy problem; dobre dzieło nie musi być bez zarzutu pod każdym względem; musi mieć tylko w sobie coś, co uzasadnia jego zaistnienie; film sporo wpadek, ale klimat jest wporzo; dla mnie postać młodziana jest najfajniejsza;
chyba trzeba wybaczyć twórcy jego wpadki i podziękować za parę chwil relaksu.
jest nierówny, przy czym dla mnie pierwsza połowa lepsza od drugiej. Ekstremalna głupota końcówki to już patologia. Ogólnie myślę, że film ma bardzo lichy scenariusz - w tym gatunku scenariusze pisze się z zamkniętymi oczami lub zleca pisanie sprzątaczkom - jednak trochę go wyciągnęła obsada. Sami bohaterowie momentami dają nieźle radę by chwilę później zdumieć własną głupotą i popaść w jakąś ekstremalną żenuę.
To prawda, pierwsza połowa wciągająca, dowcipna, a druga zaczyna być moralizujaca, a końcówka, to już totalnie nierealna, no poprostu hollywodzka.
Oj tak. Początek filmu jest intrygujący. Wydaję mi się, że Steve bardo podciąga film do góry a Ryan I Emma razem są jakby z innego filmu. Ten film w ogóle jest trochę dziwny, bo zasadniczo mi się podobał i dociągnął wszystkie wątki do końca, ale coś w nim nie gra. Jakby kilka osób realizowało swoją wizję naraz.
To chyba celowy zamysł, taka huśtawka. Nie zapomnijmy, że przed tą produkcją już tyle było innych komedii romantycznych , że temat wydawał się całkiem wyczerpany, a tu proszę, jakaś nowość, nieszablonowy i coś ciekawego.